Po drodze mamy małe przygody, ja jako pasażer kiepskiej Yamahy prawie zleciałam z niej na twarz po najechaniu na niewidoczny próg zwalniający i w chwili nieuwagi próbując utrzymać się na motorze zgubiłam aparat fotograficzny [nie mój, pożyczony]. 30min. stracone na powrót w miejsce zdarzenia, rezultatów ZERO. Aparat niestety się nie znalazł, a wraz z nim filmy i zdjęcia - fiu fiuuu odleciały:) TRUDNO.
Dojeżdżamy o godzinie 15!!
Świątynia w samym centrum miasteczka skąpana jest w słońcu i wygląda naprawdę imponująco i pięknie! Wjeżdżamy do skromnego centrum, zostawiamy motor i rozglądamy się za jakimś noclegiem. Jorgen [towarzysz mojej podróży o którym jak na razie nie wspominałam] wybiera większe luksusy i bierze pokój za 750 rupii [jak dla mnie przesada, ale i tak wynegocjował z 950ru]. Ja zadawalam się pokojem z łazienką za 300rupii :)
Następnego dnia bierzemy przewodnika i za 350 rupii jeździmy pół dnia rowerami po ruinach miasta z całkiem niezłym tłumaczeniem historii miejsca przez hinduskiego przewodnika:)